Skip to content

Zakończenie Fundamentu 2022

Tegoroczny Fundament odbył się w mniejszej grupie niż w latach ubiegłych. Z początkowych 16 osób, które zgłosiły się na rekolekcje, 11 odbyło je do końca. Głównym powodem tej sytuacji był okres wzmożonych zachorowań. Nie tylko uczestnicy, ale również jeden z kierowników duchowych, ojciec Marek, prawie cały okres rekolekcyjny spędził na leczeniu nie mogąc włączyć się do grupy.

Tradycyjnie już całość trwała 4 tygodnie (od 9 stycznia do 6 lutego 2022) i zakończyła się Mszą św. wraz ze Wspólnotą Życia Chrześcijańskiego. Osobami towarzyszącymi duchowo rekolektantom w tym roku byli: p. Marta Koczwara, p. Urszula Głowacka, o. Józef Polak SJ oraz o. Jurek Brzóska SJ.

Ostatnie rekolekcyjne spotkanie, to czas na świadectwa działania Ducha Świętego i ludzkiej odpowiedzi. Poniżej zamieszczamy jedno z nich.

Msza św., ubogacona przez przepiękną oprawę muzyczną zaprzyjaźnionej grupy instrumentalno-wokalnej, zakończyła się dziękczynieniem i adoracją Jezusa Eucharystycznego.

Po Mszy św. spotkanie przy poczęstunku, wspaniała okazja by osłodzić czas rozstań i pogłębić nasze więzi już teraz nie tylko duchowe.

Za rok, jak Pan pozwoli, spotkamy się z nowymi osobami na Fundamencie. Kto wie, może jedna lub inna osoba zdecyduje się, by powrócić do tego samego doświadczenia, które nigdy nie jest identyczne (jak można zobaczyć w poniższym świadectwie). Niektórzy zdecydowali się, by kontynuować swoje spotkania z Panem i z sobą samym zapisując się na rekolekcje Pierwszego Tygodnia, które niebawem się rozpoczną.

Wszystkim życzymy obfitości łask Bożych i ducha wytrwałości w codziennych ćwiczeniach duchowych.


Poczta zadziałała sprawnie.

Świadectwo z rekolekcji.

Pierwszy raz „Fundament” odprawiłam trzy lata temu. Po rekolekcjach dosyć regularnie rozważałam cztery medytacje w miesiącu i spotykałam się z kierownikiem duchowym. Ostatnio jednak nie mogłam się zmobilizować nawet do jednej medytacji miesięcznie. Na nic były moje obietnice, postanowienia, zawsze „coś” stawało na przeszkodzie. Zgodnie więc z duchem ignacjańskim stwierdziłam, że jak nie mogę się zmobilizować do jednej medytacji, to trzeba ich zrobić dwadzieścia. Trochę jednak sama wystraszyłam się swojego postanowienia, wiec swoją rejestrację na rekolekcje wysłałam pocztą. A nuż nie dojdzie? – pomyślałam. Poczta jednak sprawnie zadziałała i okazało się, że jestem zapisana.

Wiedziałam, że będą trudności i przeszkody, tak ze znalezieniem czasu jak i na modlitwie. Trudno jest mi samej ocenić czy poczyniłam jakieś postępy na drodze duchowej. Porównując jednak medytację sprzed trzech lat i teraźniejszą zauważyłam jak bardzo zmienił się we mnie obraz Boga. Kilka lat temu rozważając medytację o garncarzu, moje serce wypełnione było strachem i przerażeniem. Na tej medytacji byłam „wazą”, całą poklejoną, pozlepianą, tak delikatną, że jakikolwiek dotyk czy silniejszy podmuch wiatru mógł ją roztrzaskać. Wszystko we mnie wtedy wołało – „nie dotykaj, zostaw, boję się”!

Pan usłyszał moje wołanie. Usłyszał i uszanował. Dał mi czas. A teraz, po trzech latach, w czasie modlitwy tym samym Słowem Bożym, poczułam spokój, poczułam zgodę, by Pan mnie dotknął i ukształtował jak On chce. Zobaczyłam siebie już nie całą posklejaną, ledwo funkcjonującą, ale zobaczyłam gliniane, mocne naczynie. Może nie piękne, ale silne na tyle, że może być użyteczne. Największą rewolucją po rekolekcjach jest nowy obraz Boga, który wcześniej tak bardzo był skrzywiony. Powoli wyłania się Bóg czuły i delikatny, wrażliwy na moje potrzeby. Moje serce potrafi już cichutko wyszeptać – „Jezu ufam Tobie” i wierzę, że kiedyś będzie potrafiło wykrzyczeć je z głębi serca.

Teresa

 


Odkrywam ten świat na nowo.

Świadectwo z rekolekcji.

Zacznę od tego, że całe moje życie byłam wierzącą katoliczką i nigdy nie miałam potrzeby, aby odejść od Boga i Kościoła. Modliłam się jak większość ludzi i regularnie chodziłam do kościoła. Niedawno zaczęłam czytać Pismo Święte. W okresie pandemii więcej Go czytałam ale było Ono trudne do zrozumienia. Przestałam oglądać telewizję i zaczęłam głębiej zastanawiać się nad moim życiem, gdyż ciągle w nim czegoś brakowało i ciągle czułam ogromną tęsknotę i niespełnienie.

Zapisałam się na Rekolekcje Ignacjańskie Fundament i zaczęłam w nich uczestniczyć najpierw z ciekawością i strachem a potem zaczęłam chłonąć te nauki. Oczy moje zaczęły sie otwierać na wszystko co robiłam do tej pory. To była tylko pogoń za dobrami materialnymi i przyjemnościami. Praca, obowiązki, wychowywanie dzieci, itd. to były moje cele. Modliłam się wtedy, kiedy mi zbywało czasu lub jak przychodziły kłopoty. Mój Bóg ciągle czuwał nade mną ale On był ciągle obok mnie a nie w moim sercu.

W czasie tych rekolekcji zrozumiałam, że wszystko inne było w moim sercu na pierwszym miejscu.Teraz jest Bóg na pierwszym miejscu. On mnie rano budzi, przytula, kocha i chcę Mu dziękować za to każdego dnia. Zobaczyłam wreszcie jaki świat jest piękny, ile ma cudownych kolorów, jakich wspaniałych ludzi codziennie daje mi na drodze. Dostrzegam to dopiero teraz, kiedy zwalniam ten szalony pośpiech za „niczym” i odkrywam ten świat na nowo. To tak, jakbym była ślepa do tej pory i całe moje życie było podobne do tej „owcy”, która uciekła za ogrodzenie i całe swoje życie grzeszyła i raniła siebie oraz najbliższych, myśląc i oszukując samą siebie, że robi dobrze. A Bóg ciągle czekał cierpliwie i pozwalał mi na te moje głupoty, abym mogła wreszcie znaleźć drogę powrotną do Niego i abym zrobiła Mu miejsce w moim sercu.

Teraz cieszy mnie każdy dzień, ludzie, których spotykam codziennie, pogoda, kwiaty, drzewa, deszcz, śnieg i słońce. Nie budzę się już ze strachem i pretensjami do całego świata, że muszę coś robić, tylko robię to i biegnę w podskokach, dziękując Bogu za to, że mogę to robić. Dziękuję Mu każdego dnia za wszystko co mam i czym mogę się dzielić z innymi. Czytam codziennie Pismo Święte i wierzę, że nie ma innej drogi, jak tylko droga, którą codziennie Bóg mi daje. Pragnę tylko otworzyć się i pozwolić Mu siebie prowadzić i z pokorą przyjmować wszystkie Jego dary, bo wiem, że tylko On mnie kocha miłością bezwarunkową.

Irena


O Fundamencie usłyszałam pierwszy raz od koleżanki

Świadectwo z rekolekcji.

O Fundamencie usłyszałam pierwszy raz od koleżanki. Opowiadała jak cudnie go przeżywała. Po raz drugi, po latach zetknęłam się z informacją o Fundamencie na Rekolekcjach w Camp Vista. Wtedy, pomyślałam, że chciałabym w to wejść. Czułam potrzebę dalszego rozwoju duchowego, zwłaszcza, że wcześniej zrobiłam 12 Kroków.
Zaczęłam Fundament. Nie szło mi tak wspaniale jak koleżance i nie miałam jakichś niesamowitych olśnień. Wręcz przeciwnie, trudno było mi się skupić i trwać w medytacji dłużej. Myśli uciekały, a i nie rzadko oczy zaczynały kleić się i zasypiałam na krótko. Pomimo trudności rozważałam poszczególne dni i Pismo Św.
Przełom, nastąpił w czwartym tygodniu Fundamentu w poniedziałek. „Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją” ….
… Hmm, w końcu dotarło do mnie, że na Ziemi nie znalazłam się całkiem przypadkiem.
Kiedyś, zastanawiałam się nad sensem istnienia tutaj na Ziemi, na tym padole łez i cierpienia i nie mogłam znaleźć zadawalającej mnie odpowiedzi. Nie mogłam znaleźć przyczyny mojego istnienia i myślałam, że równie dobrze mogło by mnie nie być. I tu nagle olśnienie!
Bóg, już mnie znał przed moim narodzeniem. To On powołał mnie do życia, bo chciał mnie mieć obok siebie. A moim zadaniem jest dążenie do zbawienia już tu na Ziemi. Gdybym się nie urodziła, nie było by mnie w innym człowieku, bo każdy człowiek jest odrębny, inny, niepowtarzalny. Co za Dar! Co za Łaska! Urodzić się tutaj? Wcześniej nie byłam wdzięczna za to. A przecież przez życie na Ziemi mogę dojść do Nieba. I nie widzę już teraz innej opcji. Chcę wykorzystać ten drogi mi czas na Ziemi jak kładkę do Nieba.
Jeszcze nie wiem jak to zrobić, ale wierzę w to, i modlę się aby Bóg pokazał mi co mam robić aby mu się podobać i zasłużyć na Niebo.
Jeszcze druga rzecz. Gdyby ktoś zapytał mnie przed Fundamentem, co jest celem mojego życia, odpowiedzi szukałabym być może w jakichś dobrach materialnych, pracy, marzeniach o podróżach itd. I tutaj, zadziałała Łaska Boża. Może ktoś pomyśli, że to takie banalne? Ale do mnie to dopiero teraz dotarło i mocno potrząsnęło. Choć słyszałam to z wielu ambon i z wielu ust kaznodziei, byłam jak głucha i ślepa. Co jest celem mojego życia? Teraz to mogę śmiało powiedzieć. Celem jest moje Zbawienie. Bardzo pragnę też, aby byli zbawieni moi bliscy, przyjaciele i jak najwięcej ludzi poznało Boga w Trójcy Świętej. Prawdziwego Boga, który cierpiał okrutne męki i poniósł śmierć za nas wszystkich i to nie tylko chrześcijan. Tylko Bóg mógł znieść tyle. Jak sobie o tym pomyślę, to prawdopodobnie w Ogrójcu już bym się wykończyła będąc na jego miejscu. A on jeszcze przeszedł okrutne biczowanie, koronowanie, drogę krzyżową i śmierć na krzyżu. Czy zwykły śmiertelnik, mógłby to wszystko znieść? Wierzę, że nie. I wierzę, że „On” to zrobił dla nas, bo tylko taka opcja była możliwa, aby powstrzymać zło i aby nam otworzyć Niebo.
Urszula

Back To Top