Skip to content

Odwiedziny bezdomnych

W pamięci od września zeszłego roku utkwiły mi najbardziej dwa wyjazdy to bezdomnych:

1. Styczeń i mrozy

Większość moich znajomych odradzało mi wyjazd, z powodu dużych mrozów. Mówili, że przy takich temperaturach siedzi się w domu w cieple. Możemy przypłacić to zdrowiem i to głupota jechać gdziekolwiek. No tak, ale bezdomni nie mają ciepłego domu, w którym mogliby się zamknąć z gorącą herbatą lub kawą. Przygotowania do wyjazdu nie były łatwe, pomimo pakowania toreb z jedzeniem w pralni i ubrań w garażu przemarzliśmy jak trzy bezdomne koty. Kiedy jednak dojechaliśmy do Lowel Wacker i zaczęliśmy rozdawać gorącą kawę i herbatę, która cieszyła się ogromną popularnością, myślę, że już nikt z nas nie pamiętał zmarzniętych rąk i nóg, ja na pewno nie. Na widok każdego podchodzącego bezdomnego bolało mnie serce. Wszyscy byli pomarznięci, trzęsący się z zapłakanymi z zimna oczami i zasmarkanymi nosami. Dziękowałam Bogu za to, że dostaliśmy dużo koców. Znalazły się nawet nie wiem skąd. Jeszcze w połowie miesiąca zastanawiałam się skąd wziąć koce. Patrząc na prognozę pogody wiedziałam, że koce, czapki i rękawiczki są najbardziej nam potrzebne. Na końcu podarowaliśmy swoje rękawiczki – nie mogłabym inaczej postąpić widząc popękane, zmarznięte ręce drugiego człowieka.

2. Ostatni wyjazd luty

Tak odmienny od poprzedniego było ciepło i przyjemnie. To co zwróciło moją uwagę to ilość bezdomnych, było ich dużo więcej. Torby skończyły się nam w połowie naszej trasy. Nie wiem czy kiedykolwiek pogodzę się z tym że nie możemy pomóc wszystkim. W moim sercu zawsze pojawia się smutek. Chociaż szczerze mówiąc chyba nie chcę by to się zmieniło.

Na tym wyjeździe poruszyła nas też wiadomość o śmierci Emilki. Większość bezdomnych rozpoznajemy i cieszy nas ich widok, ale Emilka to była nasza rodaczka, śliczna młoda dziewczyna, chcieliśmy jej pomóc, ale nauczyliśmy się że na siłę się nie da. Często myślałam o niej zastanawiając się co się stało w jej życiu? Ona sama nie chciała za dużo mówić. Była zawsze uśmiechnięta, ale ja patrząc w jej oczy widziałam samotności i zagubienie.
I może to zabrzmi banalnie lub brutalnie, ale osobiście uważam, że dobrze, iż Bóg ją zabrał do siebie, do lepszego, pełnego miłości miejsca. Kiedy myślę o niej, widzę ją jak patrzy uśmiechnięta, szczęśliwa na nas z nieba. Ciekawe czy gra tam na skrzypcach.
Cieszę się że wrażliwe serce ojca Jurka nie pozwoliło mu nic nie zrobić. Zmontował nagranie i w ten sposób odnalazła się rodzina, która zapewni jej ciału godny pochówek.

Chicago, 24 lutego 2024
Ula (& Ania, Damian, Marek, o Jurek sj)

 

Lokalna prasa z Rzeszowa napisała o Emilce – LINK

FOTO Galeria

Wiadomość o pożegnaniu Emilki na stronie Radia Deon Chicago – LINK

Back To Top